Technologia i moda. Przyszłość sposobu, w jaki kupujemy i nosimy ubrania.

W dobie, gdy technologia wpisuje się w absolutnie każdy aspekt naszego życia z niepokojącą łatwością, nawet moda, ten ostatni bastion ludzkiej kreatywności, nie jest w stanie oprzeć się jej cyfrowym urokom. Spójrzmy prawdzie w oczy, zakupy online zmieniają się z niezgrabnego eksperymentu w coś, co nawet najbardziej zagorzały fan tradycyjnego łazęgowania po sklepach musi uznać za wygodne. Dzięki wirtualnym przymierzalniom, co to są, pytacie? Cóż, wyobraźcie sobie próbowanie ubrań bez konieczności zdejmowania piżamy. Technologia pozwala nam teraz “przymierzać” ubrania dzięki czarom algorytmów, co brzmi jak najgorszy koszmar dla każdego, kto jeszcze pamięta czasy, gdy jedynym algorytmem w naszym życiu był wybór, którą kasetę VHS obejrzeć wieczorem.


A co z aplikacjami do tworzenia personalizowanych outfitów? To jak mieć najlepszego przyjaciela, który zawsze Cię ubierze, tylko że ten przyjaciel to zimna, bezduszna maszyna. Nie ma już miejsca na “To Ci nie pasuje”, tylko zimne, nieubłagane “Na podstawie analizy Twoich ostatnich 10 000 zdjęć z Instagrama, to jest Twój idealny strój”. Sztuczna inteligencja nie tylko doradza nam, co mamy na siebie włożyć, ale też próbuje przewidzieć, co będzie modne. Czy tylko ja mam wrażenie, że to trochę jak wróżenie z fusów, tyle że fusy zostały zastąpione danymi z mediów społecznościowych?

A teraz przejdźmy do tego cyfrowego placu zabaw, zwanego “social media” . Tak, te same, które zmieniły sposób, w jaki patrzymy na zdjęcie śniadania, mogą teraz zdecydować o naszym stylu. To trochę jak bycie na niekończącej się imprezie, gdzie każdy krzyczy: “Spójrz, co mam na sobie!” i Ty musisz krzyczeć jeszcze głośniej. Ale czy to nie jest dziwne? Zamiast rozmawiać z kimś twarzą w twarz, wolimy wysyłać sygnały dymne przez Instagram, pokazując światu nasze modowe zdobycze i nie tylko.

Pomyślmy o tym przez chwilę. Media społecznościowe mają być tym miejscem, gdzie możemy się wyrażać, ale czy przypadkiem nie stały się one wielką maszyną do porównywania się z innymi? Każdy post, każde zdjęcie to jak kolejny strzał w ciemno w próbie zdefiniowania siebie przez to, co mamy na sobie. To jakbyśmy wszyscy grali w tę samą grę, tylko niektórzy mają lepsze “karty”, czyli ciuchy, i mogą pochwalić się większą liczbą lajków.

Nie zrozumcie mnie źle, doceniam potęgę mediów społecznościowych, aby dotrzeć do ludzi i zainspirować ich. Ale czasem tęsknię za tymi dobrymi, starymi czasami, kiedy to, co miało znaczenie, to jak czułeś się w ubraniu, a nie ile polubień zbierze Twoje zdjęcie. Gdzie indziej, jeśli nie w modzie, powinniśmy cenić autentyczność i indywidualność ponad to, co jest “na topie” w wirtualnym świecie?

Podsumowując, technologia bez wątpienia pchnęła modę do przodu, wprowadzając nas w erę, gdzie wybór naszych ubrań może być dokładnie tak samo zautomatyzowany, jak zamawianie jedzenia przez aplikację. Wirtualne przymierzalnie, personalizowane rekomendacje, AI przewidujące trendy – to wszystko brzmi jak science fiction, ale tak naprawdę to nasza nowa rzeczywistość. Jednak, zastanawiam się, czy w tej całej cyfrowej gonitwie za nowinkami, nie zapominamy czasem o prostym ludzkim kontakcie, o chwili rozmowy z ekspedientką, która zna nasze imię, o radości z przypadkowego znalezienia idealnego swetra na targu staroci. Może jestem trochę starym dinozaurem, ale sądzę, że w modzie, jak w życiu, warto czasem zwolnić i docenić te małe, niecyfrowe przyjemności.